pole herbaty

pole herbaty

poniedziałek, 5 maja 2014

Pierwszy miesiąc podróży za nami!

Minęło jak oka mgnienie, a z drugiej strony wydaje się nam, jakbyśmy byli w Azji od zawsze. Ktoś bardziej doświadczony w takich ekspedycjach powiedział nam, że w podróży czas biegnie inaczej, każdą chwilę przeżywa się dziesięć razy bardziej intensywnie niż w domu. I miał rację...

Idę kupić bilety na pociąg i po drodze widzę siedmioletniego chłopczyka na skuterze z kolorową papugą na ramieniu; kupuję bilety, a zza lady patrzy na mnie pani o tak wielkich soczewkach na oczach, że ledwo widać jej białka; wracam z biletami i zaglądam ludziom do mieszkań, które budowane są tak, że nie ma "frontowej ściany", wszystko otwarte na przestrzał i życie domowe toczy się na ulicy; zrobię dalsze parę kroków i na ulicy mijam dziesięć mobilnych wózeczków jedzeniem, przygotowywanym na przenośnym woku (próbuję odgadnąć, z czego to jedzenie może być); nawet gdy widzę znajome szyldy Pizzy Hut czy McDonalda, oferta zaskakuje mnie pizzą z krewetkami, paluszkami krabowymi i grzybami tudzież nową kanapką McSpicy;  przechodzę przez ulicę, na której są zamontowane światła dla samochodów przy przejściu dla pieszych, ale świateł dla pieszych nie ma...


Jest tu cale mnóstwo takich drobiazgów, które sprawiają, że ani na chwilę nie traci się poczucia, że jest się tu i teraz, za dużo bodźców naraz. Nie zawsze bywa to przyjemne, co chwila kierowcy tuk-tuków czy taksówek pytają się, dokąd akurat idziemy, sprzedawcy oferują bilety na jakieś show czy nową parę okularów, wszyscy uparcie twierdzą, że tam gdzie zmierzamy, wszystko jest już pozamykane i musimy zawrócić.

Minął miesiąc i oswajamy się z nowym trybem życia. Nasz rytm dnia nie jest regulowany przez pracę i powrót do domu, ale zazwyczaj przez to, na co akurat mamy ochotę.

Okres darmowej wizy w Tajlandii wygasa, żegnamy się więc z rajskimi plażami i wakacyjnym luzem. Lecimy do Indii, gotowi zmierzyć się z tutejszym chaosem, koleją, biurokracją i Himalajami...



I jeszcze rada praktyczna:
Jeśli ktoś kiedyś wpadnie na podobny pomysł wyjazdu na tak długo, odradzam pakowanie zbyt wielu rzeczy. Do Polski wysłaliśmy właśnie paczkę z zapasowymi T-shirtami (przecież lecimy na tak długo!), dodatkowym obiektywem, zapasowym portfelem (?!), i jeszcze stertą innych jakichś rupieci. Szkoda zdrowia, dźwigać tyle na plecach ;) 

2 komentarze:

  1. Uważajcie w tych Himalajach !

    OdpowiedzUsuń
  2. rytm dnia wyznaczany nie przez pracę i powrót, tylko przez to, na co mmay ochote, eh ! <3

    OdpowiedzUsuń