pole herbaty

pole herbaty

wtorek, 19 sierpnia 2014

Indie - do trzech razy sztuka!

Miała być Indonezja, zostały Indie. Miały być palmy na Bali, a stanęło znów na Himalajach.
Postanowiliśmy dać Indiom trzecią - i jak się zarzekamy - tym razem ostatnią szansę! ;)


Nasza trasa (a właściwie jej pierwsza część, do serca Himalajów) planowo ma wyglądać tak:
Kathmandu - Birgunj/Raxual - Gorakhpur - Lucknow - Amritsar - Chandigarh - Kalka - Shimla - Manali...

Pewnie większości z Was te miasta niewiele mówią, dlatego poniżej umieszczamy mapkę. W sumie 2167 km - całkiem sporo :)

Wyświetl większą mapę

1) Wyjazd z Nepalu: Kathmandu - Birgunj/Raxual - Gorakhpur

Przejazd z Nepalu do Indii nie należy do najprzyjemniejszych. Zajmuje to sporo czasu (z Kathamndu do Raxual - ok. 8h, z Raxual do Gorakhpuru, kolejne 6h), a w dodatku zarówno Raxual, jak i Gorakhpur przywitały nas upałem, ogromną ilością kurzu, brudu i smrodu. Są to zdecydowanie jedne z najmniej przyjemnych miejsce w Indiach, na które się natknęliśmy. Oba służą jedynie jako punkty tranzytowe. Trzeba to przeżyć :)

Niegdyś biała koszulka po pokonaniu tego odcinka :)

Między punktami granicznymi w Birgunj/Raxual jest spory odcinek drogi do przebycia. Na piechotę, w takim upale jest to ciężkie, dlatego też można wynająć rikshę, moto-rikshę (tuk-tuka) lub - chyba najbardziej rozpowszechniony środek transportu - mały wózek z kucykiem! :)


2) Lucknow

dworzec w Lucknow
Lucknow to spore miasto (ok. 5 mln ludzi), w którym dominuje islam. Pełno tu wielkich meczetów. Niestety, trafiliśmy na koniec Ramadhanu i wszystkie były zamknięte dla odwiedzających. Nie płakaliśmy zbytnio, bo chętnie odpoczęliśmy. Nocowaliśmy w fantastycznym miejscu - w homestayu - czyli, hostelu, prowadzonym przez rodzinę, mieszkającą obok. Wszystkie posiłki jadło się we wspólnej jadalni, dzięki czemu mieliśmy okazję poznać innych mieszkańców. Do tego codziennie domowe śniadanka i obiadki... fantastyczne miejsce!:)


lokalna specjalność, czyli danie o nazwie "koszyk" - placuszki z ziemniaków, kefir, ziarenka granatu, sos miętowy, plus inne niestety niezidentyfikowane składniki w jadalnym koszyku z suszonego makaronu


3) Amritsar

Amritsar to najświętsze miasto Sikhów, z główną atrakcją miasta - Złotą Świątynią, w której przechowywana jest święta księga, guru Sikhów.

Złota Świątynia


 Sikhowie to wyznawcy religii, która jest dość podobna do chrześcijaństwa. Tzn. Sikhowie wierzą w jednego, wszechmocnego Boga-Stwórcę. Uważają, że wszystkie religie świata w istocie wierzą w jednego i tego samego Boga, różnią się tylko tradycjami. Dla Sikhów bardzo ważna jest równość wszystkich wobec Boga, niezależnie od rasy, wyznania, czy płci. Dlatego nie ma wśród Sikhów 'duchowieństwa' - każdy może prowadzić nabożeństwa i ceremonie. Dlatego też Sikhowie, tradycyjnie, w swoich świątyniach częstują każdego ciepłym posiłkiem. Oprócz samej świątyni, muzeum i kompleksu różnych kaplic, znajduje się tam ogromna kuchnia, w której wydawane są posiłki. Ponoć 24/7 przez 365 dni w roku.



 Posiłek jest spożywany we wspólnej jadalni, gdzie obok siebie siedzą przedstawiciele klasy wyższej (nawet reprezentanci władzy) i najbiedniejsi. Posiłek podawany i przygotowywany przez wolontariuszy.





ciasto, z którego powstaną 'ciapati'/roti

przy wyrobie ciapati

komunalne obieranie owoców

kuchnia w świątyni

"zmywalnia". Pomagaliśmy!


Z Amritsaru niedaleko do granicy Indii i Pakistanu. W mieście Atari, na samej granicy, odbywa się codziennie parada z udziałem gwardii honorowych zarówno z Pakistanu, jak i Hindustanu (tak swój kraj nazywają Hindusi). Do tego celu, została przygotowana specjalna, podwójna 'arena'. Jedna część pakistańska, a druga hinduska. Są oczywiście oddzielone zamkniętymi bramami. Podczas pokazu sił obu krajów, bramy są chwilowo otwierane, a żołnierze, robiąc groźne miny i przybierając coraz to bardziej bojowe pozy, próbują pokazać, który z krajów jest silniejszy...




Widok na przejście do Pakistanu


Sikh w mundurze


sprzedawca przekąsek


4) Chandigarh

Chandigarh zaskoczył nas bardzo. Stolica Punjabu nie przypomina żadnego innego miasta w Indiach, które do tej pory odwiedzaliśmy. Całe jest posiekane równorzędnymi skrzyżowaniami i wszędzie jeździ się szerokimi, kilkupasmowymi drogami. Jest to nowoczesne, czyste i bardzo 'zachodnie' miasto. Co prawda, niektóre części Chandigarhu wydawały się nam bardzo opustoszałe... Miałem wrażenie, że w niektórych częściach miasto przypomina opuszczoną, postnuklearną metropolię rodem z Fallouta.
Ciekawym miejscem jest 'Fantasy Rock Garden', czyli śmieciowy lub złomowy park. W latach 70-tych, jeden Pakistańczyk, mieszkający w Chandigarhu, zaczął ze śmieci tworzyć najróżniejsze rzeźby, korytarze, labirynty, fontanny, etc. Używał do tego przeróżnych płytek ceramicznych, fragmentów sedesów, spinek do włosów... wszystkiego, co wpadło mu w rękę. Lokalne władze chciały wszystko to wyburzyć, bo okazało się, że cały ogród zaczął powstawać nielegalnie, na terenie rządowym. Na szczęście, władze w porę się opamiętały i wsparły Pakistańczyka w jego projekcie.






Park zdobył od tego czasu wiele międzynarodowych nagród i był zdecydowanie ultra-nowoczesny jak na swoje czasy. Warto też wspomnieć, że w parku znajdują się fontanny i wodospady zasilane w pełni deszczówką. Pakistańczyk, oprócz zapędów artystycznych, miał również talenty inżynierskie i pobudował mnóstwo pomp, które umożliwiły w pełni ekologiczne wykorzystanie wody. Bardzo ciekawe miejsce :)




5) Kalka - Shimla

Z Chandigarhu ruszyliśmy do Kalki. O samej Kalce nie wiele wiemy, oprócz tego, że na dworcu, przesiadamy się do tzw. ToyTraina, czyli Zabawkowej Ciuchci. Jesto to kolejka wąskotorowa, która powstała w 1902 roku, zbudowana jeszcze przez Brytyjczyków. 90 km do Shimli pokonuje w 5-6 godzin, a to dlatego, że wspina się z ok. 1300m na ponad 2000m. Trasa kolejki to prawie 900 zakrętów, 900 mostów i wiaduktów oraz 102 tunele. Trasa bardzo malownicza, przynajmniej połowę przesiedziałem z głową za szybą i aparatem gotowym do robienia zdjęć! :)

Jazda pociągiem


6) Shimla

Jednogłośnie stwierdziliśmy, że Shimla to hinduskie Zakopane. Mnóstwo lokalnych turystów, ogromne deptaki, eleganckie restauracje, lodziarnie... tylko gofrów zabrakło :) a wszystko to otoczone pięknymi górami.




Bardzo mało hinduskie miejsce. Samo miasto ma niesamowity brytyjski klimat, nie tylko dzięki częstym mgłom, ale przede wszystkim dzięki bardzo wielu budynkom, postawionych jeszcze za czasów rządów brytyjskich. Wszystko to łączy się w magiczną, wiktoriańską całość.

Siedziba policji


Rynek  w Shimli


W Shimli znajduje się też kawiarnia-instytucja - Indian Coffee Shop. Jest to miejsce spotkań gentlemenów, głównie emerytowanych. Przypięte łancuchami do siebie skórzane fotele, które pamietają jeszcze Brytyjczyków... kelnerzy w uciapanych uniformach, z wielkimi pióropuszami... menu zapisane na czarnej tablicy... to taki brytyjski Bar Miś. Fantastyczne miejsce. Klientela również elitarna, większość to Panowie na emeryturze, wszyscy w koszulach i kamizelkach.






Hinduskie Krupówki
 
Dawna siedziba władców brytyjskich w Shimli


7) Manali

Manali to mekka turystyczna i miasto wypadowe w wyższe Himalaje. Nowe Manali, przypominało nam nieco... tym razem Karpacz. Duży deptak, restauracje, a w okół sosnowe lasy, górski potok i drewniane świątynki na wzór kościółka Wang.






Natomiast Stare Manali, to górskie Khao San - siedziba najróżniejszych i najdziwniejszych backpackerów. Tutaj, jeśli nie masz tony tatuaży, kolczyków, arcydziwnej fryzury i nie chodzisz boso - jesteś jakiś dziwny. Ogółem miejsce bardzo turystyczne, ale warto się zatrzymać na kilka dni, chociażby z poniższych powodów...


Dudek!
 


pstrąg po himalajsku


Z Manali ruszamy już w poważniejsze Himalaje. Ruszamy w stronę Leh - w Kaszmirze. Pierwszy przystanek na naszej drodze to Keylong. Będzie się działo! :)