pole herbaty

pole herbaty

środa, 25 czerwca 2014

Nepal!

Przekroczenie granicy hindusko-nepalskiej można porównać do zamknięcia za sobą drzwi od domu. Nie zaszło się nigdzie daleko, ale cały zgiełk i brud zostają na zewnątrz. Nareszcie, jesteśmy w końcu po drugiej stronie!




Hinudskie miasto Bodh Gaya miało być naszym ostatnim przystankiem w Indiach. Wszyscy mamy powoli dość nieznośnego gorąca i całego indyjskiego chaosu. Do granicy mamy w linii prawie prostej około 320 km, nie powinno to nam zająć dużo czasu... Sprawdzamy połączenia (pociągi, autobusy) i sprawa nieco się komplikuje.

Jak dotrzeć z Bodh Gayi do Nepalu?
W oświeconym mieście nie ma stacji kolejowej, o 3 w nocy bierzemy więc autorikszę na dworzec kolejowy w Gayi, 18 km od naszej miejscówki. Pech chce, że bierze mnie jakieś choróbsko, bolą mnie wszystkie mięśnie, w gardle drapie, ogólnie nieciekawie. Pociąg o 4:30 zabiera nas do Patny, skąd autorikszą jedziemy Hajipuru, jakieś 20 km dalej, żeby złapać kolejny pociąg do Ghorakpuru, miejscowości już bliżej granicy. Mamy do odczekania 6 godzin w upale, z milionami much siadających na wszystko co się rusza, na paskudnym dworcu, z moją coraz wyższą gorączką...

Ulice w Hajipurze


Pociąg spóźnia się tylko godzinę i z największą ulgą wtaczamy się do tym razem klimatyzowanego wagonu. Zasypiam natychmiast, kilka godzin później budzę się w Ghorakpurze, miejscu chyba jeszcze bardziej przygnębiającym. Jest już późno, musimy więc zostać na noc, pierwszy autobus do Nepalu odjeżdża dopiero wcześnie rano. Miejsce, w którym śpimy jest odrażające, ale niestety Ghorakpur nie daje nam wielkiego wyboru. Nie mogę spać, kaszel mnie po prostu dobija, więc wstajemy o 3:30 i od 4 siedzimy w dusznym, ciasnym autobusie do Nepalu (odjeżdżają spod hotelu dokładnie na przeciwko dworca kolejowego). Autobus nie rusza dopóki się nie zapełni...
Spoceni, ściśnięci, wytrząsani po 5 godzinach jesteśmy w Birganj, miejscowości już po stronie nepalskiej. Wizy, pieczątki, kolejny autobus do Pokhary, po 9 godzinach docieramy na miejsce i jedyne, co robię to pakuję się do łóżka, z antybiotykami i nie ruszam się już nigdzie!


Nepal musi trochę poczekać, aż wyzdrowieję. Ola i Michał zwiedzają więc Pokharę sami.

Rowery tylko górskie. Michał z Olą na trasie. Świetny sposób na poruszanie się w Pokharze.


Pokhara to drugie, po Kathmandu, najbardziej znane miasto w Nepalu. Miasteczko (ok. 60 tys. mieszkańców) jest położone przy jeziorze, a całość jest otoczona pasmami Himalajów, z widokiem na Annapurnę (my niestety jej nie wiedzieliśmy, zbliża się już pora monsunowa i doskonale widoczne są tylko chmury i mgła).


To, co widzimy...

... i to, co powinnismy widzieć :)


Pokhara przypomina nieco europejski kurort. Jest tu wreszcie czysto i schludnie. Nikt nas nie zaczepia! Nikt nie trąbi! Nikt nie popycha, bo szybciej!

Złota świątynia znajduje się na małej wysepce. Jak widać na zdjęciu - nawet poza sezonem są tam dzikie tłumy. 

Wszędzie można tu znaleźć knajpki european-style, stragany z pamiątkami i sprzętem górskim - North Fake'ami, czyli podróbkami renomowanych marek. Są one całkiem niezłej jakości (jak na podróbki) i wiele osób tutaj zakupuje sobie sprzęt. Wzdłuż jeziorka został wybudowany spacerowy deptak, a przy nim rozstawione są kosze na śmieci i tablice informacyjne dot. segregacji odpadów. To ewidentny znak, że jesteśmy w totalnie innym miejscu. W Indiach trudno było o zwykły kosz na śmieci, a co dopiero o recykling! Jednogłośnie stwierdziliśmy, że Pokhara przypomina nam trochę Międzyzdroje :) Tylko o wiele przyjemniejsze i puste, ze względu na off-season. Mogliśmy w końcu nigdzie się nie spieszyć i na pełnym luzie cieszyć się Nepalem.

Deptak przy jeziorku. W tle widok na Annapurnę, której oczywiście nie widać.



W Pokharze jest też całkiem spory targ z warzywami, owocami, przyprawami, etc. Fantastyczne miejsce :)


Bardzo popularna gra w Nepalu. Skrzyżowanie cymbergaja i billarda. Zamiast bil są krążki, a zamiast uderzenia kijem - pstrykanie.



Informacje praktyczne:

  • Transport z Birganj do Pokhary kosztuje 420 rupii nepalskich. Każda inna cena jest naciąganiem, które niestety przy granicy są na porządku dziennym.



  • Życie w Nepalu jest nieco tańsze niż w Indiach. Za pokój trzyosobowy płacimy 700 rupii nepalskich (ok. 24 zł), obiad (z piciem), zależnie od miejsca średnio od 100 do 300 rupii. 






  • W Pokharze koniecznie trzeba zobaczyć Muzeum Gór. Fascynujące miejsce, opowiada o początkach wspinaczki na ośmiotysięczniki, o genezie Himalajów, przedstawia sylwetki Szerpów, którzy zdobywają Mt Everest po kilkanaście razy w życiu!
Mandala - cała usypana z kolorowego piasku. Abstrakcyjne wzory usypywane przez mnichów buddyjskich. Mają wspomóc ich w medytacjach, a tak nietrwałe tworzywo - piasek - ma przypominać o tym, że wszystko przemija.

Jeden z eksponatów w muzeum. Czy u was w domu też była taka miseczka, jak ta po lewej?:)

Jedyna góra, jaką udało się nam zobaczyć w Nepalu :) Model Everestu przed muzeum.




3 komentarze: