pole herbaty

pole herbaty

piątek, 13 lutego 2015

O australijskim pustkowiu zza kółka

Piszę te słowa siedząc na hamaku, w ciepły letni wieczór, po dniu spędzonym na plaży i kąpieli w oceanie. Tak zwykle wygląda zrelaksowany australijski tryb życia. Jednak przed zasłużonym odpoczynkiem, musieliśmy się trochę napracować i o tym będzie ten post. 


Nasza praca polegała na przetransportowaniu domku z Darwin do oddalonego o prawie 3000 km Cairns. Domek to camper (RV), czyli auto z kuchnią, prysznicem, miejscem do spania i salonikiem jadalnym :) 



Załatwiliśmy sobie tzw. relocation deal, czyli umowę z wypożyczalnią samochodów, która polega na tym, aby przetransportować auto z jednego miejsca do drugiego, gdzie akurat na to auto jest zapotrzebowanie. Odległości w Australii są ogromne, więc nikomu z wypożyczalni nie opłacałoby się jechać z biura w Cairns po auto do Darwin i wracać nim spowrotem. Relocation deal przekazuje zadanie przetransportowania auta turystom :) Co ważne, praktycznie za darmo.


Warunki relocation deal'a:




  • międzynarodowe prawo jazdy
  • wiek powyżej 21 lat
  • opłata administracyjna - różne są te opłaty: 20 - 25 $, nie należy się tym jednak zrażać, ponieważ:
  • wypożyczalnia zwraca pieniądze za paliwo - do określonej kwoty, może to być nawet 500$! Nam oddali 100 $
  • auto należy odebrać wyznaczonego dnia i dostraczyć przed upływem określonej w umowie daty. Na pokonanie dystansu 2880 km mieliśmy 6 dni. 
  • nie można przekroczyć określonego limitu kilometrów - w naszym przypadku dostaliśmy bonusowe 500 km; za każdy kilometr ponad limit pobierana jest opłata, czego nie chcemy.
  • wypożyczalnia pobiera kaucję w wysokości zwykle 1000 $ z karty kredytowej. Jeśli oddamy auto całe i zdrowe, kaucja wraca na konto. Dbaliśmy więc o campera jak nie wiem :)

    Sławny australijski znak ostrzegający przed kangurami :)

    Oferty na relocation deal szukałam w internecie kilka dni przed wylotem do Darwin. Nie ma sensu szukać ich z większym wyprzedzeniem, bo oferty objemują po prostu najbliższe 2 - 8 dni. Aby znaleźć strony z takimi ofertami wystarczy po prostu wpisać w google hasło "relocation deal Australia" i wyskoczy pełno wyników.

    Wybraliśmy sobie campera, bo podróż "zwykłym" autem już znamy, a takim domkiem przed australijskie pustkowia to przygoda, chociaż auto pali jak smok (12 - 13l / 100 km!).

    No właśnie, pustkowia. Czyli sławny outback. Ciężko opisać słowami jak to jest, kiedy dookoła jest po prostu nic. Pusto, aż po sa horyzont, 360 stopni pustki. I tak przez setki kilometrów. 

    pusto i prosto... po wyjeździe z Darwin, gdy odpaliliśmy GPSa, usłyszeliśmy: "Jedź prosto przez 983km". Trzeciego dnia wykonaliśmy pierwszy zakręt (w lewo). 

    Outback w całej okazałości...
    dalej pusto...

    Wyruszliśmy z Darwin wiedząc, że będziemy jechać przez outback, słyszeliśmy już trochę o tych przestrzeniach, ale to, co zobaczyliśmy po drodze po prostu wciskało w fotel.

    Niebo nad taką przestrzenią jest niesamowite i wielkie

    W fotel i w pedał hamulca wciska też przyroda. Nie wiedziliśmy domów, aut, ludzi itp, ale dzikie zwięrzęta w ilościach przeogromnych. Kiedy drogę po raz pierwszy przebiegł nam w oddali żywy kangur (wcześniej widzieliśmy mnóstwo rozkładających się zwłok na poboczu drogi), to był szok! Jakie to wielkie, szybkie i rzeczywiście tak wysoko skacze!

    potrącenie kangura na drodze to częsta przypadłość. Zwłoki leżą co kilkaset metrów.

    Kangur siedzi ukryty w trawie, są za szybkie przy drodze, żeby je dobrze uchwycić. Udało nam się to później :)


    Im dalej zagłębialiśmy się w outback, tym więcej kangurów. Skakały po drodze albo stały na poboczu i przeżuwały trawę. Widzieliśmy ich więcej niż saren w Polsce :)

    Do tego strusie emu (też chodziły po drodze), papugi, orły dziobiące rozjechane zwłoki.
    Jednego dnia jechała z naprzeciwka ciężarówka i kierowca jakoś zaczął dziwnie zjeżdzać ze swojego pasa, jakoś chaotycznie manewrować... Cały czas jadąc w naszym kierunku otworzył okno i wyrzucił przez nie coś dużego. Posypało się mnóstwo piór dookoła ciężarówki. Okazało się, że do kabiny wpadł kierowcy orzeł!

    Jeśli już wspominam ciężarówki, nie mogę nie napisać o tzw. pociągach drogowych, czyli road train'ach. Road train to wielki tir składający się nawet z 4 przyczep - takie bydlę ma do 53 m długości! Zawsze należy mu ustąpić miejsca albo dać się wyprzedzić, generalnie nie wchodzić w drogę.
    Road train, tylko 3 przyczepy

    Do Cairns dojechaliśmy po 6 dniach podróży przez outback. Zatrzymywaliśmy się na noc na wyznaczonych darmowych miejscach postoju, zwykle z czystą toaletą i stolikiem na piknik. Nietrudno je znaleść, ponieważ na trasie zawsze są znaki informujące ile km do następnego postoju.
    Piknik



    W ogóle oznaczenia na trasach australijskich są bardzo czytelne, zawsze dla pewności piszą co i jak, np. że tutaj można zawracać, jakby ktoś nie był pewny, albo żeby się trzymać lewego pasa, bardzo przyjemnie, że tak się o kierowców dba :) Nic prostszego, jak tylko wsiadać za kierownicę.
    Rzeka Gilberta. W porze suchej to po prostu piasek, Outback usiany jest takimi "rzekami", które w porze mokrej zalewają mosty i drogi - znakii przy drogach informują, do jakiej wysokości sięga woda (do 7 m!). Ciężko uwierzyć, że krajobraz tak się w ciągu roku zmienia.


    Mogliśmy sobie po prostu z Darwin do Cairns przelecieć samolotem w 3 godziny zamiast 6 dni, ale nie o to przecież chodziło.

    Stacja kolejowa jak z serialu Dr Quinn
    Skrzynka pocztowa. Przy drodze stoją najróżniejsze pojemniki spełniające tą funkcję. Dom, do którego należy ta skrzynka jest oddalony od głównej drogi na tyle daleko, że żadnemu listonoszowi nie chciałoby się tam zapuszczać. Więc przy pustych drogach od czasu do czasu po prostu stoją sobie takie okazy.

    Autko oddaliśmy pół godziny przed upływem terminu, do którego mieliśmy je zwrócić. Cairns okazało się tak przyjemnym miastem, że moje uwielbienie dla Australii urosło jeszcze bardziej.

    Niestety mieliśmy tam tylko jeden dzień, bo czekała nas kolejna praca w Townsville - opieka nad domem z basenem :) O tym w następnym odcinku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz