Lecimy 4 kwietnia! Co potem?
- Siedzimy niecały miesiąc w Tajlandii, bo darmowa wiza to 30 dni. :) Na
100% rozpoczynamy od tygodnia leżenia i nic nierobienia pod słońcem
:) Należy nam się w końcu!
2. Wylatujemy z Tajlandii pod koniec
kwietnia lub z początkiem maja. Ciśniemy do Indii. 6 maja, spotykamy się w
Delhi z dwójką naszych znajomych, z którymi będziemy kontynuować podróż.
3. Z Delhi
jedziemy na północ do Himachal Pradesh, a konkretniej do Dharamsala. Co tam
robimy? Tam już spokojniej, niż w Delhi :) Idziemy na jakiś trekking i cieszymy
się Himalajami.
4. Rozstajemy
się chwilowo z naszymi przyjaciółmi, aby odwiedzić McLeod Ganj - tybetańską
stolicę na uchodźstwie. Stamtąd do Tushity - małego, buddyjskiego sanktuarium
na 10-dniowe medytacje. Byliśmy tam już raz i wiemy, że warto wrócić.
5. Po 10 dniach
w ciszy i spokoju - mały reunion i podróżujemy sobie dalej z przyjaciółmi,
gdziekolwiek będą chcieli. Mają tylko 3 tygodnie urlopu, więc dostosujemy się.
6. Odprowadzamy
ich do Delhi na ich lot - 23 maja. Stamtąd śmigamy do Varanasi - zobaczyć
Ganges. Słynne ceremonie pogrzebowe, podczas których palone są ciała, a prochy
wrzucane do tej świętej rzeki. Następnie z tej wody przygotowywany jest pyszny,
hinduski chai. :) Polecam.
7. Z
Varanasi.... no cóż. W Indiach ostatnio niezbyt bezpiecznie, więc to zależy od
naszego samopoczucia. Odwiedzamy Kalkutę albo walimy drogą lądową prosto do
Katmandu, opuszczając Indie na dobre. Ponoć jakieś 30 godzin jazdy autobusem po
górach.... bombka.
8. W Nepalu,
pewnie jakiś trek. Może jakiś wolontariat. Pewnie zabawimy tam jakieś 3-4
tygodnie.
9. Po Nepalu -
tani lot do Chin południowych. No właśnie… plan był, aby polecieć do Kunming.
Ale kilka dni temu 8 gości z szablami wpadło na dworzec główny i zaczeli
odcinać ludziom głowy. My nie chcemy tracić głowy już na początku naszej drogi,
dlatego poważnie zastanawiamy się, czy nie poleciec w inne miejsce. Myślę, że
decyzja zostanie podjęta dopiero w Nepalu. J
I jak już opuścimy Nepal, to jedziemy sobie po południowych Chinach. Być może nawet na słynnych
elektro-rowerkach lub skuterkach, jeśli takowe uda się nam zakupić :)
10. Potem Ghuangzhou
i HongKong. Tam odwiedzamy naszych znajomych :) Jeśli będą chcieli nas
przyjąć.
11. To już
pewnie będzie gdzieś lipiec/sierpień. Więc bardzo słaba pora na Azje
południowo-wschodnią. Monsun. Dlatego, musimy uciec przed nim. A, że akurat
wtedy zaczyna się pora sucha w Indonezji, to glupio byłoby nie skorzystać. W
Jakarcie odwiedzamy kolejną znajomą. I pewnie trochę popodróżujemy po tysiącach
wysp Indonezji :) Oczywiście, nie omieszkamy ominąć tych z palmami, kokosami,
etc :) Ponoć chatynka na plaży to ok. 2 dolary za noc.... zobaczymy, czy to
aktualne informacje.
12. Potem nasze plany są lekko zamglone. Zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie, jak będziemy stać z budżetem, czasem, chęciami, zdrowiem i całą resztą. Marzy się nam Mikronezja, może wyspy Marshalla?Vanuatu? No i oczywiście, po tym wszystkim - Australia!
13. A w
Australii - kupujemy auto i śmigamy. Pewnie z Perth, bo tam najtańsze loty. Ale
Australię musimy jeszcze dokładniej zaplanować.
14. No i pewnie
z Australii wrócimy do domu. Mi się marzy, że uda się nam to zrobić np. przez
Phnom Penh. Kusi mnie Kambodża i Angor Wat. Stamtąd przez Laos... może i
Wietnam, jak mi się uda namówić Ewe ;) do Bangkoku i powrót do domu.
No.. to niezły
briefing wyszedł :)